|
AFGANISTAN RELACJA BOROWIKA
ZDANOWICZ WŁ. wydawnictwo: ZDANOWICZ , rok wydania 2015, wydanie I cena netto: 43.80 Twoja cena 41,61 zł + 5% vat - dodaj do koszyka Afganistan Relacja BORowika
Jest to książka, która z pewnością otworzy oczy wielu czytelnikom, którzy nie
mają zielonego pojęcia o Afganistanie, o tym co tam robią nasi żołnierze i nie mają
pojęcia, co to jest ochrona obiektów oraz ludzi.
Po pierwsze - bardzo właśnie dobrze, że książka jest napisana żywym, bardzo
dowcipnym językiem. Takich opisów nie można opisywać w napuszonym języku.
Po drugie - moje widzenie dziennikarzy z prasy, radia i TV pokrywa się całkowicie z
opisanymi przez autorów. Ludziom z mediów poprzewracało się w głowach całkowicie.
Rodzajowi żeńskiemu i męskiemu. Wbili sobie do głowy, że są IV władzą w kraju.
Podzielam pogląd i wystarczy, że powtórzę słowa autorów "...przedstawiciele
mediów są gotowi na wszystko, aby tylko dobrze sprzedać swój produkt, dlatego
pokazują nam spektakl, do którego potrzeba aktorów i krwi". Nic dodać, nic
odjąć.
Po trzecie - gratuluję grzecznego, bo grzecznego, bo nie można inaczej, opisania NANGAR
KHEL. A już "zamiana ról" majora z dziennikarzami to jest MISTRZOSTWO ŚWIATA.
Szlag mnie trafiał od słuchania i oglądania jakiejś niepoważnej dziecinady ludzi
"prokuratorskich" w mundurach w/s NANGAR KHEL. Makabra.
Po czwarte - kapitalne opisy facetów z MSZ, tak zwanych "dyplomatów".
Cholernie prawdziwe - rzeczywiste. To jest zresztą temat sam w sobie. Można napisać
wiele książek na ich temat. To są w większości megalomani z nosami noszonymi tak
wysoko, że w Warszawie trzeba druty tramwajowe podnosić, żeby swoimi nosami nie
zawadzili.
A teraz kilka słów o akcji:
Młody funkcjonariusz BOR, prymus kursu i znakomity strzelec, został oddelegowany w
2007 roku do ochrony organizującej się polskiej ambasady w Afganistanie. Trafił w
środek bałaganu, który postanowił uwiecznić w dzienniku, łamiąc zasadę, że z
„firmy” nic na zewnątrz się nie wydostaje. Pozwolił sobie na krytykę pośrednią i
bezpośrednią bezsensownych procedur, nieszczerych przełożonych i niektórych kolegów
dekowników w kraju. Czy wiedzieliście, że ambasadę w Kabulu ochraniało czterech
funkcjonariuszy (i kilku lokalnych strażników), którzy spali w suterenie i byli gorzej
wyposażeni od służących w polskim kontyngencie wojskowym specjalistów? Na posiłki
woleli jeździć do baz sił ISAF, choć wkrótce po opuszczeniu ambasady tracili
łączność radiową z obsadą placówki. Ich meldunki do Warszawy z prośbą o
opancerzone auto dla ambasadora „ginęły”, natomiast opisom fatalnego położenia
placówki nikt w tejże Warszawie nie dawano wiary.
480 stron, Format: 14.5x21.0cm, oprawa miękka
Po otrzymaniu zamówienia poinformujemy, czy wybrany tytuł polskojęzyczny lub
anglojęzyczny jest aktualnie na półce księgarni.
|