Wielkość i dramat
Władysława Gomułki
Gomułka w czasie całego
życia zmagał się z losem wyznaczonym przez główny nurt najnowszej historii
Polski. Oto człowiekowi z nizin społecznych dane było znaleźć się na szczycie
odpowiedzialności za naród i państwo. Jego życie osnute jest jak literacki
dramat człowieka, który mocą własnej woli wstąpił na scenę historii ze wszystkimi
jej nadziejami i dramatami, wzlotami i upadkami. Nie wyniosło go do roli wybitnego męża
stanu dziedzictwo klas wyższych czy rodowe wyposażenie umysłowe i kulturalne. Jego
myśli wyrosły z ekstremalnej biedy, jego czyny były nieustanną próbą budowania
lepszego życia dla ludzi społecznie upośledzonych, jego uniwersytetami były
więzienia. Gomułka był reprezentantem tych sił, które swoją rolę kierowniczą w
państwie chciały spełniać przy respektowaniu godności narodowej. Tę walkę Gomułka
przegrał, bo nie miał jak Tito w Jugosławii dostatecznej bazy krajowej i działał poza
strefą wpływów zachodnich wyznaczoną przez Wielką Trójkę.
Gomułka był politykiem dwu
przemówień, które należały jakby do różnych osób, (jedno z roku 1956, drugie z
roku 1968). To pierwsze wygłosił jako inaugurację swojej roli na stanowisku pierwszego
sekretarza KC PZPR po głośnych wydarzeniach październikowych. Było ono wielką
rozprawą ze stalinizmem i projektem reform dla Polski. Druga mowa z roku 1968 po
dramatycznych marcowych kontestacjach studenckich stała się już świadectwem kryzysu w
Polsce i schyłku przywództwa Gomułki.
Odejście Gomułki odbyło
się bez utraty godności, jako odejście wielkiego polityka, którego przywilejem jest
wielki dramat. Nie był to jednak dramat utraconej władzy, bo nie ona była celem jego
życia. Pod koniec lat siedemdziesiątych narastał u Gomułki coraz głębszy pesymizm. W
wielu wypowiedziach można było znaleźć przeczucie, że klasa robotnicza, której
służył całe życie, gotuje sobie zły los. Wszak po zwycięstwie "Solidarności"
nastąpiła klęska robotników, jako głównych ofiar transformacji. Nie znaczy to, że w
poprzednim systemie wszystko było w porządku. Powtarzają się jednak i upadają nowe
utopie, pozostają tylko cierniowe drogi postępu.
Józef Tejchma (fragment
wstępu)
189 stron