Wówczas gdy jako prezes
Stowarzyszenia Filmowców Polskich uznałem, że czas najwyższy, żeby przeglądowi
polskich filmów fabularnych, który dorocznie odbywał się w Łagowie nadać rangę
festiwalu, zyskałem sojusznika w osobie ówczesnego szefa kinematografii Mieczysława
Wojtczaka. Dzięki jego staraniom doprowadziliśmy do powstania festiwalu polskich filmów
fabularnych, który po raz pierwszy odbył się w Sopocie w roku 1974 i trwa do dziś,
obecnie w Gdyni. Kiedy w roku 1980 postanowiłem wznowić starania o rozpoczęcie
realizacji filmu "Austeria", która trzynaście lat wcześniej nie miała szans
ze względów politycznych popart mój projekt Mieczysław Wojtczak. Nie przesadzę, że
Wojtczak był mężem opatrznościowym polskiej kinematografii w trudnych latach
siedemdziesiątych, gdy piętrzyły się zastrzeżenia cenzuralne, a równocześnie
polskie kino kwitło jak nigdy przedtem i potem, gdy powstawały filmy, które z jednej
strony odwoływały się do polskiej tradycji literackiej ("Noce i dnie"
Antczaka) z drugiej zaś usiłowały pokazać dramat historii najnowszej, tego zaś nurtu
głównym reprezentantem jest "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy. Do książki
Wojtczaka mam tylko jedno zastrzeżenie, że wysuwa na plan pierwszy przypadkowych
nierzadko opiniotwórców. Zamiast siebie.
Jerzy Kawalerowicz
Myślę, że książkę
Mieczysława Wojtczaka przeczyta z zainteresowaniem kilka kategorii czytelników. Po
pierwsze - naoczni i obiektywni świadkowie tych wydarzeń. Po drugie - rzetelni badacze
historii polskiej kultury, którzy nie hołdują teorii, że cały okres PRL był "czarną
dziurą", że nie powstało w tym czasie nic wartościowego. Po trzecie - ludzie
młodzi, którzy na podstawie tej lektury będą mogli zrozumieć, dlaczego Polska była
nie tylko "najweselszym barakiem w obozie socjalistycznym", ale i krajem o
relatywnie największej swobodzie twórczej. Nie spłynęła na nas ta swoboda jak
gołębica z nieba, ktoś musiał się o nią starać, a nawet walczyć, ryzykując
niekiedy karierę, dostatnie życie i święty spokój. Być może to właśnie pokolenie
czytelników, wolne od uprzedzeń i fobii, nie uzależnione od heroizmu retrospektywnego,
odczyta na stronach tej książki, w opisach egzotycznych już dziś sytuacji i
uwarunkowań, sens działań, które spowodowały, że do nowej Polski wnieśliśmy tyle
prawdziwych wartości kulturalnych. Ta książka jest bardzo osobista, pozbawiona
zaciekłości, pełna życzliwości i zrozumienia dla postaci, które ją zaludniają.
Jest pamiętnikiem, a jednocześnie dokumentem, ze wszech miar godnym przeczytania.
Marek Wawrzkiewicz
570 stron