Stopy w chmurach
Opowieść o pasji i obsesji biegania
– Jak, u diabła, biega się po górach po ciemku? –
spytałem.
– To nie takie znowu trudne – odparł Charlie, tak nakręcony własną opowieścią,
że nie zamierzał zawracać sobie głowy drobiazgami; właściwie to nigdy nie
odpowiedział mi na to pytanie.
– Emocje – mówił dalej – były wręcz nie do zniesienia. Dziewczyna brata Roba
wspięła się na szczyt góry, żeby dopingować naszego zawodnika, i w całym tym
radosnym podnieceniu zapomnieliśmy o niej. Wskoczyliśmy do auta i pojechaliśmy tam,
gdzie trasa biegu wiedzie po zwykłej drodze. Dopiero kilka godzin później zorientowaliśmy
się, że kogoś brakuje… No, ale Rob przybiegł z zapasem pięciu minut. Tyle że gdybyś
go zobaczył… Zsikał się w gacie, zesrał i zarzygał. Myślałem, że zaraz wyzionie
ducha.
W głosie Charliego nie było cienia obrzydzenia, wyłącznie podziw i szacunek, może
wymieszany ze szczyptą zazdrości.
– Żałowałem, że zrezygnowałem – dodał cicho. – Fizycznie dałbym radę. Ale
psychicznie…
Czyżby? – pomyślałem. Nadal czułem pieczenie w kolanach i co kilka minut musiałem
poruszyć nogą, żeby pozbyć się bólu.
Fragment książki
Richard Askwith poznaje świat biegów górskich w jedyny słuszny sposób: zakłada
koszulkę Rona Hilla oraz buty do biegania i przez cały sezon startuje w tylu słynnych
biegach górskich – od Borrowdale po Ben Nevis – w ilu zdoła. Narzuca sobie morderczy
harmonogram, sprawdza własną wytrzymałość i odwagę. Spotyka się też z bohaterami
biegów górskich: Jossem Naylorem, który z okazji swoich pięćdziesiątych urodzin w
tydzień zaliczył wszystkie dwieście czternaście najważniejszych wzniesień Lake
District; Billym Blandem, walecznym biegaczem z Borrowdale, którego wielu zdumiewających
rekordów nadal nikt nie pobił; czy Billem Teasdale’em, wielką legendą dawnych lat.
Obsesja Askwitha na punkcie biegów górskich wywołuje w nim chęć zmierzenia się z
klasycznym wyzwaniem: Bob Graham Round. Stupiętnastokilometrowa trasa tego biegu prowadzi
przez czterdzieści dwa najwyższe szczyty Lake District i obejmuje ponad 8000 m podejść
i zejść. Należy ją pokonać w czasie nie dłuższym niż dwadzieścia cztery godziny.
Richard Askwith jest zastępcą redaktora naczelnego „The Independent”. Stopy w
chmurach to jego pierwsza książka. Mieszka w hrabstwie Northamptonshire.
Niezwykle wciągająca opowieść o biegach górskich: o
miejscach, gdzie się narodziły i o ich bohaterach. Książka Askwitha sprawi, że sam
zechcesz zmierzyć się ze szlakiem: z górami, błotem, kamieniami i znojem. Oto biegi górskie
w najczystszej postaci!
Scott Jurek
ultramaratończyk, autor bestsellerowej książki Jedz i biegaj
To jedna z najlepszych książek o biegach górskich. Autor w niezwykle plastyczny
sposób, z pasją, ale i z humorem opowiada o tym niesamowitym sporcie, którego gwiazdom
nie towarzyszą kamery i tłumy kibiców.
Jako rodowity mieszkaniec Beskidu Sądeckiego czuję tę magię, znam pokonywanie
kolejnych podbiegów i zbiegów w harmonii z przyrodą, z dala od miejskiego zgiełku.
Rozumiem ten uszczęśliwiający wysiłek, pozwalający sprostać kolejnym wyzwaniom.
Stopy w chmurach to dla wszystkich biegaczy lektura obowiązkowa, która być może stanie
się początkiem niezapomnianej przygody z górami.
Zygmunt Berdychowski
maratończyk, pomysłodawca i organizator Festiwalu Biegowego Forum Ekonomicznego w
Krynicy-Zdroju
Ta książka wciąga nas w nieznany świat ludzi mknących w deszczu po górskich
stokach. Świat zimnej skóry, mokrej darni i skał. Odległy i egzotyczny, choć znajdujący
się o godzinę jazdy od metropolii północnej Anglii. Gdy Joss Naylor czy Billy Bland śmigali
w latach 70. po szczytach Lake District, nie wiedzieli, że ani krajowi, ani zagraniczni
herosi do dziś nie będą w stanie zbliżyć się do ich wyników. A biorąc pod uwagę
fakt, że z kręgosłupa Jossa usunięto wcześniej dwa dyski, te osiągnięcia trzeba
uznać po prostu za niebywałe.
Peleton dzisiejszych ultramaratończyków, ubranych w najnowsze kompresyjne ciuchy, lekkie
terenowe buty i membranowe kurtki, nagle wydaje się żałosny. Czytając Stopy w
chmurach, zaczynasz rozumieć, jak bardzo współczesne bieganie oddaliło się od swoich
korzeni, jak jesteśmy zależni od nowoczesnej techniki i jaka jest nasza rzeczywista
sprawność.
Ze szlakiem Boba Grahama zetknąłem się w 2009 roku, w opowieściach angielskich
biegaczy. Dopiero rok później, po kilku rekonesansach na trasie i bardzo mocnym sezonie
zimowym zaliczyliśmy z żoną tę przeklętą rundę. Nie mamy z tego biegu medali ani
dyplomów. Pozostało nam zdjęcie na rynku w Keswick, nazwiska na liście członków Bob
Graham 24-hours Club i ogromna satysfakcja, że udało się zmierzyć z legendą.
Krzysztof Dołęgowski,
ultramaratończyk, redaktor portalu napieraj.pl
352 strony, Format: 15.7x24.0, oprawa miękka